piątek, 31 stycznia 2014

Styczniowy bilans.

Z radością żegnam styczeń, którego nie lubię. Choć wole go od lutego, który wydaje mi się zimniejszym miesiącem. Nie wiem tylko pobije czy te styczniowe rekordy mrozu. 
Jestem zimowym marudą więc co minutę odliczam dni do wiosny.
Nasz dom zamienił się w zimową norę, w której piec grzeje 24 na dobę. Nasze ruchy ograniczają się do Rozalkowego przedszkola, sklepu i to by było na tyle. Samochód też tej zimy postanowił zastrajkować i rusza kiedy nie ma focha.
Mamy tez wskaźniki dodatnie tego miesiąca, Bubowe pchły, rozmnażające się w rekordowym tempie i moje kilogramy, które odkładam sobie po cichu. Prawie już nie widzę swoich stop. Nie widzę też perspektyw co do ubrania moich ulubionych spodni przez najbliższy rok. 
Poza tym na szczęście wszyscy zdrowi. Profilaktycznie spożywany tran pomaga. Odpukać.          



Rozalkowy strój balowy.



Już wiem kim są Sępy Miłości. I żarcia również.
     
      Wiem także gdzie znikają pachnące latem skarpetki Taty.

1 komentarz: