Ostatnio udało nam się odwiedzić nasze stare śmieci. Przed narodzinami Rozalki mieszkaliśmy w Cork, w Irlandii. To były nasze drugie odwiedziny od momentu wyprowadzki do Polski.
Rozalka spisała się świetnie. Miała tam największą ilość cioć i wujków jak do tej pory. A takich "ciociów i wujków" mieć jest "fajosko":)
Teraz jesteśmy w domu. Wszystko wróciło do normy. Rozalka wróciła do swojego przedszkola.
Dom pachnie ciastem z rabarbarem. Kot jest strasznym siersciuchem. Tata zniknął gdzieś wśród sprzętu ja szykuje chusteczki na poniedziałkowe mamowe spotkanie w Rozalkowym przedszkolu.
Jeszcze jedna sprawa: lot samolotem z dzieckiem. Mam wrażenie, ze
niektórym rodzicom przydałaby się mała uwaga w dzienniczku rodzica.
Pozwalanie dzieciom biegać po pokładzie, krzycząc szturchając innych
pasażerów wcale nie jest ok. Tak, wiem to tylko dziecko i to nie jego
wina ze musi przez kilka godzin siedzieć w jednym miejscu. Ale to raczej
nasze zadanie by na ten czas zapewnić mu zajęcie niż psuć podroż innym
pasażerom.
Ja tez przecież mogę wstać, zacząć skakać po fotelach. kopać w nie, biegać i drzeć się na całego.
Troche wiecej wyobrazni i szacunku dla innych napewno nam nie zaszkodzi :)
piątek, 24 maja 2013
piątek, 3 maja 2013
A tymczasem w Laskowicach...
... nie ma czasu na nudę. Tyle się dzieje. Wszystko budzi się do życia.
Dla Rozalki to raj. Tyle do zrobienia. Zobaczenia.
Dla Rozalki to raj. Tyle do zrobienia. Zobaczenia.
Dla nas to wielka radość widzieć ja w tak bliskim kontakcie z natura.
Ostatnio kiedy zobaczyła w gazecie zdjęcie kur zamkniętych w klatkach przybiegła do mnie i spytała się co to. Zasmuciło ja, ze nie wszystkie kurki są tak szczęśliwe jak te jej Dziadzia.
Laskowice to dla niej duża lekcja miłości. Do zwierząt. Przyrody. A ja codziennie obserwuje jak rośnie nam tu mądra i świadoma dziewczynka :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)